Wiosną 1974 roku porucznik Hiroo Onoda wyszedł z filipińskiej dżungli.
Jego historia jest skrzyżowaniem przygód Robinsona, miejskiej legendy i atutów Jamesa Bonda. Onoda, oficer wywiadu, wysłany na filipińską wyspę Lubang w czasie II wojny światowej, aby utrudnić operacje wroga, chciał przetrwać przy użyciu wszelkich możliwych środków, jak najdłużej się da.
Ścigany przez wojska amerykańskie, filipińską policję, poszukiwany przez japońskie grupy ratowników i własną rodzinę, Onoda ukrywał się, przekonany, że II wojna światowa wciąż trwa. Rozrzucane na wyspie ulotki i radiowe komunikaty, informujące o końcu wojny, traktował jak fałszywą propagandę. Uznał, że nawet jego własny brat, wywołujący go przez megafon, został po prostu do tego zmuszony przez siły wroga. Nawet gdy zdał sobie sprawę, że został jedynym Japończykiem na wyspie, walczył dalej – chociaż nie miał już z kim. Wciąż miał w głowie swój najważniejszy cel – utrudniać życie wrogom.
Minęło prawie 30 lat, zanim uwierzył, że rzeczywistość jest jednak inna niż ta, którą zbudował sobie w głowie. Tak mocno wierzył w swoją rolę i swój cel, że nie chciał go podważać, zadając sobie pytania o aktualność i roli , i celu. Świat był zafascynowany odrzutowcami, kolorową telewizją i lądowaniem na księżycu – on planował obronę przez domniemanym atakiem, przeliczał amunicję i budował kolejne kryjówki.
Bohater? Czy więzień własnych przekonań? Obowiązek, honor i zaangażowanie czy głupota, bezsensowny upór i ofiara założeń?
W swojej autobiografii Onoda sam się zastanawia, co by było, gdyby w pewnym momecie przestał tak mocno wierzyć w swój cel i zaczął zadawać sobie podważające sens jego działań pytania?
Przenosząc historię Onody w świat projektowania, można czasem zauważyć w grupach początkujących projektantów zachowania „Onodowe”. Mocno skupieni na celu, wyzwaniu, problemie, który mają rozwiązać, robią wszystko, żeby go przypadkiem… nie podważać. Szczególnie wtedy, kiedy to klient przyszedł z gotowym celem – a oni, niczym wierne wojsko, są od tego, żeby tego celu się trzymać i je realizować. Rzucają się czasem do rozwiązywania problemu, bez sprawdzenia, czy rozwiązują właściwy problem… Nauczeni, żeby patrzeć z perspektywy klienta, czasem nigdy nie wychodzą poza tę jedyną. Realizują cel bez podważania, bo od tego są. Klient płaci, klient mówi, projektant realizuje.
Zanim więc zabierzesz się za właściwe rozwiązywanie problemu, sprawdź, czy rozwiązujesz właściwy problem. Nie wierz tylko sobie albo swojemu klientowu (nawet jeśli wierzysz w siebie i ufasz klientowi). Patrz z wielu różnych perspektyw. Nieustannie pytaj: Czego nie widzę? Jeśli już pytasz, to w szukaj zrozumienia, nie potwierdzenia tego, co już wiesz. Niczego nie zakładaj, wszystko podważaj.
Projektanci powinni być jak detektywi: sprawdzać wszystkie możliwe punkty widzenia, szukać informacji z wielu różnych źródeł. Mają być jak porucznik Colombo, który z naiwnością dziecka zadaje pytania, na które być może zna odpowiedź, ale zdecydowanie nie chce wierzyć tylko sobie. I nigdy nie traktować podważania swoich własnych przekonań jako spowalniacza procesu.