Neurotyczna matka, całymi dniami oglądająca telenowele. Ojciec mieszkający w piwnicy, razem z twoim byłym mężem. Kredyt, długi i rozpadający się dom. Dziura w podłodze, wyrąbana, żeby dostać się do popsutej rury. Szef, który przenosi cię na nocną zmianę. I do tego na imię ci Joy.

Ten film jest doskonałym przykładem na to, że najlepsze są te historie, w których bohaterowie walczą z przeciwnościami losu, przeżywają porażki, popełniają błędy. Niechże się bohaterowi nie układa, niech podejmuje złe decyzje, niech pakuje się w kłopoty, niech nie będzie idealny. Ludzie nie chcą słyszeć wyłącznie o sukcesach, o ludziach bez skazy – bo sami tacy nie są. Nawet kiedy już prawie płaczemy ze wzruszenia, że Joy w końcu w życiu wyszło, za chwilę wszystko niespodziewanie pierdyknie… Spełnianie marzeń okazuje się cholernie gorzkie. Chociaż na końcu czasem ma smak gorzkiej czekolady, ludzie kochają tę jej wersję.

Dobra historia to ta, która jest opowieścią o błędach, trudnościach i przeciwieństwach. Najlepiej doświadczonych przez ciebie albo twojego bohatera na własnej skórze. Nie udawaj, ze jesteś idealny. To błędy definiują cię bardziej niż sukcesy. Pamiętaj o tym, kiedy tworzysz swoje historie.

A jeśli coś sprzedajesz, obejrzyj „Joy” szczególnie uważnie…